Change-4 już znajduje się na orbicie księżyca

CNSA

Change-4 już znajduje się na orbicie księżyca

Minęło już kilka miesięcy, odkąd Chińska Narodowa Agencja Kosmiczna ogłosiła, że zamierza zbadać ciemną stronę księżyca. Sama misja rozpoczęła się 7 grudnia tego roku o godzinie 19:23 czasu polskiego. Wszystko zaczęło się w chińskim kosmodronie Hichang.

Rakieta wystartowała prawidłowo i Charg’e-4 obecnie znajduje się na orbicie Księżyca. To wielkie wydarzenie w Chinach, to oni, po raz pierwszy zobaczą, jak wygląda druga, niezbadana strona Księżyca. Lądownik docelowo ma wylądować w kraterze Von Karmana, który znajduje się w okolicach bieguna południowego.

Krater ten ma średnicę równią 180 kilometrów. Łazik ma za zadanie wykonać mapę obszaru lądowania: ma zbadać grubość oraz ukształtowanie powierzchni gruntu, do tego zmierzyć poziom zawartości konkretnych pierwiastków, które znajdują się w powierzchni księżyca.

Co ciekawe, strona Chińskiej Narodowej Agencji Kosmicznej nie podaje zbyt wielu informacji o samym starcie, ani trajektorii lotu na Księżyc.

Już 12 grudnia, po odpaleniu silników, sonda znalazła się w orbicie okołoksiężycowej. I to w miejscu, gdzie punkt orbity przebiega najbliżej powierzchni Księżyca. Tuż po starcie całej misji przewidywano i zaplanowano przeprowadzenie trzech manewrów korekcyjnych. Na szczęście trajektoria początkowa okazała się na tyle dokładna, że silniki odpalono tylko jeden raz, dziewiątego grudnia.

Poprzednik tej misji, Charg’e-3 z 2013 roku okazał się dużym sukcesem, a lądowanie na Księżycu odbyło się czternastego grudnia. Chang’e-3 był pierwszą misją na księżyc od czasów radzieckiej misji zwanej Łuna 24. Przerwa między tymi dwoma misjami trwała aż trzydzieści siedem lat.

W celu przygotowania odpowiedniego lądowania Charg’e-4, już w maju wystrzelono „Quaqiao”, pierwszą maszynę, która miała pomóc. Ciekawostką jest fakt, że Księżyc stanowi wręcz barierę dla wszystkich fal elektromagnetycznych. Dlatego nie można było umieścić nadajnika w łaziku. Wysłano więc pośrednik, który ma za zadanie odbierać sygnały z Księżyca, by przesłać je na Ziemię oraz przesyłać na Ziemię sygnały z Księżyca.

Łazik księżycowy z Charg’e-4 ma wbudowane instrumenty, które umożliwią mu dokładne zbadanie gruntu oraz oporządzenie mające dokładnie zanalizować zebrane próbki. Do tego posiada dwie kamery, dozymetr neutronowy oraz spektrometr niskich częstotliwości służący do pomiarów rozbłysków słonecznych. Według planów Chińskiej Narodowej Agencji Kosmicznej, łazik ma funkcjonować na powierzchni Księżyca trzy miesiące.

Planowo Charg’e-4 ma wylądować na ciemnej stronie księżyca już w styczniu 2019 roku.

Ciekawostką miłą dla oka może być to, że łazik będzie wykonywać zdjęcia w trakcie swojego funkcjonowania. Nie jest to możliwe z poziomu ziemi ze względu na zanieczyszczenia elektromagnetyczne, które spowodowane są ilością urządzeń elektronicznych.

Na pokładzie lądownika znajduje się również pojemnik aluminiowy, który zawiera ziemniaki i rzodkiew, o których pisałam w poście o planowaniu tej misji. Dodatkowo w pojemniku znajdują się również jaja jedwabnika, z których mają się wykluć larwy. W czasie oddychania powinny wytwarzać dwutlenek węgla, a ziemniaki i rzodkiew przy fotosyntezie mają uwalniać tlen. Jak mówi Zhang Yuanxung, główny projektant misji, to wszystko ma za zadanie utworzenie prymitywnego ekosystemu na księżycu.

To nie koniec Chińskich podbojów Księżyca. W przyszłym roku ma wyruszyć misja Charg’e-5, który za zadanie będzie miał odebrać próbki księżycowe i zwrócić je na Ziemię.